wtorek, 14 grudnia 2010

"Szczeniak" Maciej Antoni Suszek

Naiwność to jedna z cech młodości. Młodości, z której zawsze się wyrasta. Z naiwności znacznie trudniej.

Łatwowierny i prostoduszny mały człowiek uwierzy we wszystko. Nadmiernie szczery i wylewny, zostaje w końcu skarcony i nazwany szczeniakiem, kiedy już nie wypada mu być naiwnym.
Książka Antoniego Suszka ma charakter pamiętnika, zawierającego wspomnienia z życia mężczyzny począwszy od lat wczesnego dzieciństwa. Za tło powieści autor obrał sobie czasy, w których dorastał. W opisie świata nacisk położył jednak na formę literacką a nie historię.
Jak sam autor zaznacza niektóre osoby oraz wydarzenia nie mają odpowiedników w rzeczywistości, nie powinny bowiem uwiarygodniać przedstawionych wydarzeń i ludzi, a raczej ukazać uwarunkowania i atmosferę, w jakiej wówczas przyszło nam żyć.

Akcja powieści zaczyna się latem 1950 roku. Bohater ma wtedy sześć lat.
Czytając pierwsze rozdziały, odnosimy wrażenie jakbyśmy byli słuchaczami opowieści małego chłopca. Andrzejek dysponuje skromnym słownictwem, cechuje go naiwne spojrzenie na świat. Takie cechy ma jego opowieść o najbliższej rodzinie i miejscach zamieszkania. Wspomina jak z kolegami po kryjomu podbierał jabłka z sadu ciotki. Dowiadujemy się, iż pierwsze pisanie atramentem było dla niego ogromnym przeżyciem. W tych dziecięcych wspomnieniach nie brak ważnych tematów, których wagi sam jeszcze nie całkiem rozumie.
W miarę dorastania Andrzej dowiedział się, że radio „bum, bum, bum, bum”, którego słuchał dziadek nazywało się Wolna Europa. Zrozumiał także, dlaczego dziadek przed wojną był „ho ho ho!”, bo bycie posłem wtedy takie właśnie było, i dlatego miał prawo nazywać „galicjokiem” każdego, kto mu się bardzo nie podobał. Andrzeja i dwójkę jego rodzeństwa wychowywała matka. To właśnie dziadek był autorytetem dla chłopca szukającego wsparcia w najbliższym mu męskim otoczeniu. Dzieci ojca nie znały za dobrze. Był on pisarzem w magistracie. Większość czasu ukrywał się, pozorując własną śmierć, aż w końcu naprawdę zmarł nie zdążywszy nawiązać z nimi mocniejszej więzi.
Wraz z poznawaniem świata, zmieniało się także spojrzenie Andrzeja na otaczających go ludzi. Tak więc wuj Kazimierz z czasem przestał być już tylko posiadaczem wędek, na które Andrzejek i jego brat łapali szczury. Był więźniem UB, który powtarzał każde zdanie po kilka razy bojąc się, że może podać coś nieodpowiedniego do protokołu. Stał się dla Andrzeja również wspomnieniem smaku pikantnej kiełbasy, którą razem przyrządzili po wielkim świniobiciu. Zakazane wcześniej tematy i obrazy zaczęły odgrywać doniosłą rolę w życiu dorastającego chłopca.

W domu się nie przelewało. Trudna sytuacja zmuszała matkę do korzystała z pomocy rodziny. Była kucharką w PGR. Pragnęła by jej dzieci kształciły się, więc wysłała Andrzeja do szkoły w Nowym Sączu. Chłopak mieszkał w internacie pozostając pod czujnym okiem wujka Józka. Po ukończeniu szkoły wrócił do Ptaszkowa, gdzie podjął pierwszą pracę. Matka nie odpuszczała. Chciała by jej dzieciom żyło się lepiej i wysłała syna do szkoły średniej. Andrzej wstąpił do partii ZMW (Związku Młodzieży Wiejskiej), w 1963 roku zdał maturę. Wrócił do domu i został kierownikiem transportu w pegeerze. Wtedy poznał smak spirytusu i innych trunków. Nie mógł też uciec od podejmowania męskich decyzji, za które brał odpowiedzialność.
Andrzej prowadził bujne życie towarzyskie. Oprócz kolegów, których nigdy mu nie brakowało, były również kobiety. Gdziekolwiek by nie był, w Ptaszkowie, w Nowym Sączu, czy nawet w ZSRR, gdzie odbywał praktykę zawodową, wszędzie tam zawsze odnajdywał miłość. Każda dziewczyna była dla niego najważniejsza i każdą z nich kochał najbardziej. Hormony miały przewagę nad jego rozumem. Wciąż był bardzo naiwny, nie zważał na konsekwencje swych instynktownych działań.
Wspomnienia odgrywają w życiu Andrzeja bardzo ważną rolę. Najchętniej powraca pamięcią do lat szkolnych, kiedy to bez większych trosk spotykał się ze znajomymi w kawiarni, gdzie tańczył z dziewczynami do puszczanych z monogramu ówczesnych szlagierów.

W ostatnim rozdziale powieści czytamy, jak po kilku odroczeniach Andrzej trafia do wojska. Poznaje wojskowe zwyczaje i uczy się na własnej skórze, jak trudno jest tam przetrwać. Jest świadkiem samobójstw innych żołnierzy i zastanawia się nad taką alternatywą ucieczki ze świata, w którym nie potrafi się odnaleźć. Ma wtedy 23 lata i pistolet. Ten sam pistolet, który na zajęciach był przekleństwem, bo ciążył nieznośnie i przeszkadzał, a teraz jest bardzo bliski, jest prawie przyjacielem. Kumplem, którego stała obecność uspokaja i dodaje wiary. I chodzimy sobie razem.
I odszedł. Poszedł dalej ze świadomością, iż głupi z niego gówniarz.

Szczeniak przedstawiony przez Macieja Antoniego Suszka to postać, której naiwny charakter odciska piętno w wielu płaszczyznach życia. Bohater zwyczajnie z naiwności nie wyrasta. Dojrzewa, staje się mądrzejszy, ma dobre intencje, ale wciąż pozwala innym sobą manipulować. Podpuszczany przez towarzyszy nie dostrzega, iż poklepywanie po ramieniu i chęć zrobienia z niego przywódcy partii nie zawsze jest gestem poważania i głębokiego szacunku.

W tytułach rozdziałów autor przywołuje imiona ludzi, którzy w danym czasie byli dla Andrzeja najważniejsi. Tak więc najpierw dziadek, mama i wujkowie, później dziewczyny, z którymi był w bliskiej zażyłości. Każda kolejna cześć książki jest pisana w specyficznej formie odpowiadającej danemu okresowi z życia bohatera. Wraz z jego dorastaniem język przekazu staje się mądrzejszy i słychać w nim dojrzewające myśli. Powieść jest napisana językiem prostym, często potocznym. Natrafiamy na typowo męskie zwroty, a czasem nawet wulgaryzmy. Ciekawym kontrastem jest sposób w jaki autor przedstawia sylwetki dziewczyn. Bezpośrednio i bez skrępowania opisuje temperament każdej z nich podczas zbliżeń intymnych. Obrazowo pokazuje na co mężczyzna zwraca największą uwagę będąc w towarzystwie kobiety.
„Szczeniak” Macieja Antoniego Suszka to moim zdaniem książka warta męskiego czytania. Sposób podejścia do wielu spraw, opisy maszyn robotniczych i męskie popijawy nie zainteresują przeciętnej kobiety, chyba że taką, która lubi zagłębiać się w męską psychikę i poznawać jej tajniki. Książka warta jest przeczytania chociażby dla poznania zwyczajów i żartów, które mężczyźni robią sobie nawzajem. Przyznam, że podczas lektury zaśmiałam się kilka razy z sytuacji, które nigdy nie przyszłyby mi na myśl.

Napisanie recenzji o „Szczeniaku” nie jest prostym zadaniem. Można by jeszcze wiele o tej powieści powiedzieć. Mimo niełatwej lektury, czytając ostatnią stronę poczułam niedosyt. Jak dalej potoczyło się życie Andrzeja? Czy dziecinna naiwność nadal mu towarzyszy? Tajemnicę zna tylko autor.

Joanna Markowska


Tytuł: "Szczeniak"
Autor: Maciej Antoni Suszek
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wydanie 1
Stron: 464
ISBN: 978-83-7506-534-3
Cena: 34,90

Notka o autorze:

Maciej Antoni Suszek urodził się w czerwcu 1944 roku w Warszawie.
Jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Business Polonia”. Debiutował w 1982 roku opowiadaniem „Iza”. Dotychczas ukazało się dziewięc jego książek: „Wiatr” (Wrocław 1998), „Bazylek” (Wrocław 1990), „Babie Lato” (Częstochowa 1990), „Plac bez Boga” (Warszawa 1991) , „Laluś” (Poznań 1992), „Wszystkie ryby Jacha” (Poznań, 2004), „Firma” (Poznań, 2007) oraz "Szczeniak" (Poznań, 2010).
Jest Laureat wielu konkursów, jego proza jest zamieszczana w szeregu antologiach. W 2008 roku został doradcą sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Od kwietnia br., jest wiceprezesem Wielkopolskiego Oddziału Związku Literatów Polskich.
Mieszka w Biedrusku koło Poznania. 


recenzja na Fatamorganie 

czwartek, 9 grudnia 2010

"Zupa z ryby fugu" Monika Szwaja

Fugu dla odważnych i bogatych.

Do sięgnięcia po „Zupę z ryby fugu” skłoniła mnie okładka. Zaciekawiona obrazkiem kolczastej ryby ze smoczkiem przeczytałam opis:
„Ryba fugu jest bardzo smaczna, ale jeśli będziemy obchodzić się z nią nieostrożnie - możemy otruć siebie i współbiesiadników. Na śmierć. Podobnie z naszym życiem. Jest ono jak potrawa dla inteligentnych. Trzeba zawsze myśleć o tym, co robimy, jakie decyzje podejmujemy - choćby targały nami szekspirowskie zgoła emocje - inaczej może się tak zdarzyć, że ktoś (my sami?) zapłaci wysoką cenę za nasz brak rozwagi.”
Nadal nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po zawartości książki. Podejmując śledztwo nieufnie konsumowałam zaserwowane mi danie. O zdolnościach trujących ryby fugu dowiedziałam się z filmów kryminalnych, w których to detektywi starają się dociec, co było powodem śmierci ofiary. Postanowiłam zostać takim śledczym i wziąć sprawy w swoje ręce. Początek książki wydał mi się banalny, lecz im bliżej końca, tym treść stawała się ciekawsza, a zwroty akcji zaskakujące.
Anita i jej małżonek Cyprian- młodzi, piękni i bogaci ludzie bezskutecznie starają się o dziecko. Leczenie hormonalne, kilka nieudanych prób in vitro i wciąż nic. Na drugim planie urocza, uboga studentka Miranda, która dla pieniędzy i lepszego bytu posuwa się do czegoś, co jednak w dużym stopniu ją przerasta. Losy tych postaci splatają się ze sobą tworząc niebywałą, lecz pełną prawdy historię.
Najważniejszymi postaciami przedstawionymi przez autorkę są kobiety. Ich myślenie i postępowanie zmienia życie wielu osób. To one uparcie kierują wszystko na wybrany przez siebie tor, a towarzyszący im mężczyźni wspólnie ponoszą konsekwencje tych działań. Każda decyzja niesie ze sobą mnóstwo pytań, wątpliwości i obaw. Łatwo jest się zapętlić, szukając wyjścia z sytuacji, która prostych rozwiązań nie gwarantuje.

„Zupa z ryby fugu” to powieść przede wszystkim o tym, jak przekształca się psychika kobiety ślepo zawładniętej uczuciem niespełnionego macierzyństwa. Zwłaszcza jeśli rodzina naciska, że już najwyższy czas pomyśleć o potomku, który zagwarantuje kontynuację rodu. Znajomi natomiast mają mnóstwo rad, których szkoda nie wykorzystać. Ważną postacią jest na pewno Eliza, przyjaciółka Anity, której autorka nadała funkcję mąciciela i prowodyra. Udając bratnią duszę stara się wyciągnąć jak największe korzyści dla siebie, w tym również materialne. Jest ona tym wszystkim co sprawia, że słaby psychicznie człowiek daje sobą manipulować. To cichy głos diabła nakłaniającego do zła. Jest jak dobrze wymyślona reklama, dzięki której sięgamy nawet po to, co nie jest nam konieczne do przetrwania. Takich toksycznych ludzi trudno dostrzec na pierwszy rzut oka. To właśnie oni z premedytacją serwują dania pełne jadu zawartego w źle przyrządzonej rybie fugu.
Monika Szwaja w pełnej humoru powieści porusza trudny temat obecnych czasów. Jednak drogę zobrazowania go ułatwia sobie przedstawiając ludzi zamożnych, których stać na podejmowanie kosztownych decyzji. Druga rzecz to pozycja jaką zajmuje kościół w sprawie in vitro. Autorka ukazuje ją bez ogródek w bardzo dosadny sposób. Dobrze, że sięgnęłam po tę książkę, gdyż nie ma w niej ani kawałka moralizatorskiego, a lekkość pióra autorki skłania do głębszego zastanowienia. To właśnie po tej lekturze postanowiłam napisać artykułu pt.”Męskie decyzje o kobiecych łonach”.

Czy Zupę z ryby fugu można łatwo strawić? Niech każdy sam oceni. Korci mnie, by wyjawić jakim sposobem młodzi małżonkowie zostali rodzicami. Jednak na koniec zadam pytanie: czy matką jest ta, która urodziła?

                                                                     Joanna Markowska


notka o autorce: 
Monika Szwaja (ur. 1949) – polska pisarka i dziennikarka telewizyjna.
Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie w Poznaniu. Po studiach pracowała w telewizji, skąd została zwolniona w stanie wojennym. Przez następnych 8 lat pracowała jako nauczycielka języka polskiego i historii w małej miejscowości Podgórzyn położonej w Karkonoszach (na podstawie doświadczeń z tego okresu powstała powieść Jestem nudziarą). W 1989 roku wróciła do pracy w telewizji, w 2002 porzuciła ją na rzecz pisarstwa. Mieszka w Szczecinie, posiada własne wydawnictwo – SOL.


Tytuł: Zupa z ryby fugu
Autor: Monika Szwaja
Wydawnictwo: Sol, kwiecień 2010
ISBN: 978-83-62405-03-9
Ilość stron: 353
Oprawa miękka 


recenzja na Fatamorganie 

środa, 8 grudnia 2010

"Zazdrośni" Sandor Marai


Dzieło według zazdrosnych
Dorastasz, buntujesz się i chcesz w pełni o sobie decydować. Wyjeżdżasz, by rozpocząć nowe życie. Osiadasz w innym kraju, podejmujesz prace, ale tak naprawdę wciąż uciekasz. Oddalasz się od rodziny, od swej artystycznej natury, dzięki której każde twe zachowanie znajduje usprawiedliwienie. Odgrywasz swoje role jak najlepiej potrafisz. Wpadasz w rytm codziennej rutyny, zapominając jakie piękno kryje każda z pór roku. Zakochujesz się i czujesz zapach perfum ulatniający się przez korek i nic z tym nie robisz. Jesteś scalony z materią, która w każdej chwili może rozproszyć się w odczuciu ekstazy, by po chwili znów zlać w jedność. Już nie możesz uciec. Gdybyś nawet przemierzył świat od gór po morze, tylko to jedno miejsce jest ośrodkiem wszystkiego. Pewnego dnia otrzymujesz list z wiadomością o zbliżającej się śmierci ojca. Nadarza się okazja, aby powrócić. Żaden inny powód nie byłby usprawiedliwiony tak jak ten. Lecz ogarnia cię lęk. Czujesz mocniej i pragniesz to wyrażać. Dojrzewasz dochodząc do wniosku, że już się nie boisz.
Miłość i śmierć: o nich myślisz najczęściej. Ale jest coś więcej. Coś, bez czego nie byłbyś w stanie znieść przykrości i cierpień jakimi dotyka cię życie. To dobroć. Dobroć którą nosisz w sobie, jako rzecz niezbędną. To ona, jak kompas, kieruje cię w boczne uliczki, przy których pozostawiasz swój włos, odcisk palca, czy po prostu zwykłe słowo. Tak zwykłe, że zapada w pamięci ludzi, których nim obdarzyłeś, do tego stopnia, iż nie chcą byś odszedł. Lecz to tylko cząstka, namiastka tego co możesz z siebie wydobyć gdziekolwiek się znajdziesz.
Tam jest inaczej. Powracasz i czujesz się niczym wygnaniec, który odnalazł ojczyznę. Stajesz się drzewem, do którego nikt nie ma pretensji, iż nie może w odpowiednim czasie obudzić się ze snu zimowego i zakwitnąć. Nawet jeśli się boisz w tym miejscu, jest to strach bezpieczny. Możesz znów spać na starym łóżku. Tu każdy bezsens ma swoje wytłumaczenie. Nawet kraty w oknie dziecinnego pokoju przepełnionego zapachem trutki. W tej przestrzeni jest tyle niepewności i nieodgadnionych myśli. Lecz starasz się ścierpieć ból bezradności ucząc się czekać pomaleńku. Akceptując niepojętość własnych nawyków już nie próbujesz ich zmieniać. Tu nie musisz, one po prostu zostają przemilczane, gdyż nie wypada ich zauważać. Nawet jeśli czasem bolą sny, przyjmujesz ich namacalność w realiach. Obserwujesz jak drukarnia nut- muzealny warsztat staje się ulotnym dziełem zgęstniałej materii. Lecz przecież zawiał wiatr z północy. Czas dokończyć dzieło, a przynajmniej zakończyć jeden z jego rozdziałów. Nie potrzeba dowodu na jego istnienie, wszyscy w nie wierzą. Życiorys jest naszym dziełem, a my artystami, którzy go tworzą. Ale czy przetrwa przez następne pokolenia? „Wspomnienie jaki był ojciec traciło barwy, a jednocześnie w mieszkaniu powoli umierała pamięć wydarzeń i epok.”
To jedna z refleksji, które towarzyszą mi po przeczytaniu „Zazdrosnych”. Zrozumiecie ją, gdy przeczytacie tę książkę. Odkryjcie własny punkt widzenia. Poczujecie jak można znaleźć się pomiędzy namacalną materią a własnym wyobrażeniem prawdy. Wciągną was warstwy czasowe, które nakładając się na siebie, są jednocześnie niezależne. Ta mała proza to bez wątpienia książka psychologiczna napisana z niezwykłą świadomością autora.
Sandor Marai pisząc językiem pięknej prozy poetyckiej pozostawił między wersami miejsca na wnioski własne czytelnika. Ograniczył dialogi stawiając na obszerne opisy. Niezwykła aura, którą stworzył pobudza wyobraźnię czytelnika. Przechodząc do kolejnych rozdziałów zauważamy, że relacje między członkami rodziny Garrenów owiane są tajemnicą. Każda z postaci wyróżnia się niebanalną osobowością, wręcz abstrakcyjną, chwilami tracącą cechy ludzkie. „Zazdrosnych” przepełniają niedomówienia, lecz wszystko co znajdziecie na kartach tej książki, udowodni w końcu swoje głębsze znaczenie.
Uniwersalność powieści sprawia, iż każdy znajdzie w niej coś, co scali go z jej treścią. Rodzina, miłość i śmierć to główne wątki „Zazdrosnych”. Tytułowa zazdrość nie jest nam podana na tacy i objaśniona. Jej obecność odkrywamy w trakcie czytania, domyślamy się jej na własną rękę. I w tym tkwi całe sedno jej zrozumienia. 
                                                                                    Joanna Markowska
 
Nota o autorze:
Sándor Márai często określany jest mianem jednego z najwybitniejszych pisarzy węgierskich. Urodził się 11 kwietnia 1900 roku w Koszycach. Był niezwykle uzdolnionym uczniem. Już w szkole średniej biegle władał językiem niemieckim i francuskim. Ukończywszy ją wyjechał do stolicy, a w 1919 roku do Niemiec, gdzie zaczął studiować dziennikarstwo. Przesyłał także felietony i opowiadania do gazet węgierskich. Tłumaczył dzieła Kafki na węgierski. Márai był autorem 46 książek, przeważnie powieści, lecz także poezji, esejów, felietonów i sztuk.
Z natury melancholijny i depresyjny, całkowicie załamał się po śmierci ukochanej żony, o której pisał w jednym z listów: "była moją matką, córką, przyjacielem, kochanką, dzieckiem"(ich związek określano jako wielką miłość, przeżyli razem 63 lata). Niebawem zmarł nagle jego adoptowany syn. Sandor nie mógł się pogodzić ze śmiercią dwóch bliskich mu osób, 22 lutego 1989r. popełnił samobójstwo.

Tytuł: Zazdrośni
Autor: Sandor Marai
Wydawca: Czytelnik
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 252
Oprawa: miękka
Wymiar: 130x200 mm
ISBN: 978-83-07-03235-1

"Fatałaszek" Katarzyna Pater


Magiczna bajka Katarzyny Pater opowiada o małym chłopcu, który boi się otaczającego świata. Fatałaszek samotnie mieszka na strychu i przyjaźni się tylko z szarą myszką. Skrycie marzy o dalekich podróżach i wspaniałych przygodach. Gdy w końcu poznaje mieszkającą w szafie Tycię, za jej namową decyduje się wyjść z domu. To co odkrywa na zewnątrz, trochę go przeraża, lecz bardziej fascynuje. Fatałaszek i Tycia odkrywają razem piękno przyrody. Decydują się na trudną wyprawę do miasta, gdzie odwiedzają Dziwnego Płaszczowca. Uczą się od niego, iż piękno drzemie nawet w rzeczach uważanych za brzydkie, a starość budzi nowego ducha. Samolotem "cudakiem" przemierzają nieskażoną hałasem przestrzeń. Za sprawą zaczarowanego guziczka przenoszą się do lilipuciej krainy. Potrafią porozumieć się z jej mieszkańcami w nieznanym im dotąd języku. Wizytę osładza tort poziomkowy. Przygodą pozostawiającą najcenniejsze doświadczenie jest krótki pobyt w Krainie Atramentu. Tu Fatałaszek zrobił dla siebie najwięcej. Całując w stópkę porcelanową laleczkę, nie tylko zdjął czar z zaczarowanej panienki, lecz przede wszystkim przezwyciężył strach. Skromność jednak nie pozwoliła mu nikomu o tym powiedzieć. Poczuł, że najważniejszy skarb ma w sobie - piękne serce. Gdy po podróży wraca do domu, nie jest już tym samym, strachliwym chłopcem co wcześniej.

"Fatałaszek" to książka dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Poręczna, o wygodnym dla niezdarnych rączek formacie. Zawarty w niej tekst urozmaicony jest kolorowymi ilustracjami autorstwa autorki. Idealna lektura dla nieśmiałych dzieci, pomagająca im pokonać lęk przed nieznanym. Choć bajka nie jest zbyt długa, czas przy niej spędzony jest niezapomniany. W zetknięciu z treścią tej opowieści dorosły człowiek stwierdzi, że niemożliwym jest, by porcelanowa figurka napisała list, nawet taki z prośbą o pomoc. Lecz przecież w bajkach wszystko jest możliwe.

Fatałaszek- Audiobook to muzyczna adaptacja bajki Katarzyny Pater pod tym samym tytułem. Audiobook powstał głównie z myślą o dzieciach niewidzących i niedowidzących, ale także z myślą o wszystkich tych, którzy kochają muzyczne bajki. Muzyka w "Fatałaszku" nie wzmaga emocji, prowadzi narrację, daje naturalne poczucie bycia wewnątrz zdarzeń. Wahania głosu w Smutnej Piosence Fatałaszka, podkreślają jego lęki przed otaczającym światem. Smutny ton podkreśla poczucie samotności.

Tekst czytają: Beata Paluch, aktorka Teatru Starego w Krakowie i dwoje dzieci, Marysia i Staś Zaryccy.
Muzykę skomponował: Andrzej Zarycki, znakomity kompozytor, twórca niezapomnianych piosenek, muzyki teatralnej, filmowej i symfonicznej.

W nagraniach uczestniczyli świetni muzycy instrumentaliści:
Jacek Bylica - fortepian,
Michał Półtorak - skrzypce,
Monika Chrzanowska - skrzypce,
Janusz Chrzanowski - altówka,
Magda Pluta - wiolonczela,
Janusz Witko klarnet i saksofony
Józef Michalik - kontrabas.
Reżyseria dźwięku - Aleksander Wilk.

do Wydawnictwa Zaszafie.pl

 recenzja na Fatamorganie

"Ja jestem Halderd" Elżbieta Cherezińska


Podczas pierwszego zetknięcia z książką moją szczególną uwagę przykuła okładka. Kamienny posąg kobiety okrytej futrem i wysuwający się spod niego krzyż. Z zaciekawieniem zagłębiałam się w tekst. W pewnym momencie wszystko stało się jasne. Wystarczyło ponowne spojrzenie na okładkę, bym zrozumiała przedstawioną symbolikę. Wiedziałam już, że nie przeczytam historii o rozczulaniu się nad sobą i słabościach.

Halderd, zimna i wyrachowana, znana z nieustępliwości i ciętego języka. Dążąca do zaspokojenia wszystkich swoich pragnień i żądzy. Pani Ynge, dowodząca ludźmi prowadząc ich ku zwycięstwu. Mądra, przewidująca, wspaniała przywódczyni.
Halderd- skała, wiedźma, kameleon. Jej pragnienia? Dwa najważniejsze: mąż na wojnie, a ona sama w domu, i drugie- wychodzić do lasu, do skał, nad rzekę. Nie potrafi żyć za zamkniętą bramą. Doskonale rozumie czym jest dla mężczyzn przestrzeń, która się nie kończy. Rozbudzone tęsknoty kołysze w dźwiękach liry, z pasją biegając palcami po strunach. Śpiewa pieśni szumiące morzem, trzepoczące żaglem, sokołem wzlatujące ponad góry.

Już od dzieciństwa los jej nie oszczędzał. Śmierć wpływowego człowieka z rąk jej brata, utrata całego majątku i przeprowadzka do obskurnej, śmierdzącej chaty, tragiczna śmierć braci bliźniaków... Szansa na odwrócenie losu pojawia się wraz z propozycją Hrafna. Wuj proponuje jej ślub z jednym z Panów Północy. Dziewczyna godzi się wyjść za jarla Helgiego. Niestety nie jest w stanie pokochać męża pijaka. Wręcz brzydzi się nim, a miłość fizyczną traktuje jako przykry obowiązek. Nawet w dzieciach dostrzega przede wszystkim cząstkę Helgiego i nie jest w stanie od razu wzbudzić w sobie matczynej miłości. Potrafi jednak zacisnąć zęby, by dać mężowi to, czego on żąda. Rodzi kolejnych synów za co zostaje obdarowana klejnotami i srebrem. Za urodzenie bliźniaków dostaje nawet futro z tumaków, ciemnobrunatne, miękkie.

Niepogodzona z losem, pełna niepokoju oczekuje czasu, w którym zrozumie to, czego ogarnąć jeszcze nie zdołała. Wraz z nadejściem głębokich uczuć pojawia się w jej życiu Chrystus. Chrześcijaństwo sprawia, iż krzyż niesiony na plecach jest lżejszy. Halderd oddaje się nieznanemu dotąd odczuciu prawdziwej miłości. Erotyka wypełnia znaczną płaszczyznę powieści. Seks przedstawiony został w sposób zmysłowy i nie wulgarny.

"Ja jestem Halderd" Elżbiety Cherezińskiej to druga cześć serii "Północna droga". Opowieść przybliża historię starożytnej Skandynawii w latach 945- 1000. Przenosi nas w odległe czasy wikingów. Autorka wprowadzając fikcyjnych bohaterów do realnego świata sugeruje jak mogły go postrzegać żony wojowników. Poznajemy zmiany kulturowe, walkę o władzę, oraz moment wyparcia religii pogańskiej przez chrześcijaństwo. Cherezińska koncentruje się również na przekazaniu nam powodów i argumentów, dla których ludzie wyrzekli się starej wiary na rzecz nowej.


Powieść cechuje płynna narracja i dbałość o szczegóły. Wciągająca fabuła sprawia, że nawet gdy przestajemy czytać, nadal myślami krążymy po odległej północnej krainie. Szukając chowających się pod ziemią skał, odnajdujemy po chwili kolejne wyboje i odnogi. Od małych kamieni, przez rozległe ziemie jarlów przechodzimy do wysokich i stromych gór. Z tą książką nie sposób się nudzić. Każda strona przynosi ekscytujące opisy, upaja jak miód wikingów pozostawiając niedosyt. "Ja jestem Halderd" zachęciła mnie do sięgnięcia po pierwszą część cyklu- "Sagę Sigrun". Uwiodła mnie tak, że z niecierpliwością czekam na ukazanie się kolejnej pt. "Saga Einara". Cherezińska jest autorką która dowiodła, że Polki potrafią pisać wyśmienitą prozę. Nawet najlepsza recenzja nie odzwierciedli zalet i walorów tej książki, ani nie ogarnie wszystkich jej wątków. Jedynym sposobem, by się do tego przekonać, jest sięgnięcie po „Ja jestem Halderd” i przeczytanie jej. Do czego szczerze zachęcam.


Tytuł: Ja jestem Halderd
Podtytuł: Północna Droga
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 484
ISDN: 978-83-7506-465-0


notka o autorce:
Elżbieta Cherezińska (ur. w 1972 roku), teatrolog. Mieszka w Kołobrzegu. W 2005 roku napisała wspólnie z Szewachem Weissem jego literacką biografię "Z jednej strony, z drugiej strony". W 2008 roku nakładem Zysk i S-ka Wydawnictwa ukazała się książka "Byłam sekretarką Rumkowskiego. Dzienniki Etki Daum"- historia łódzkiego getta opowiadana od kulis. Studentka Akademii Teatralnej w Warszawie. Pierwszy tom "Północnej Drogi" -"Sagę Sigrun" -opublikowała w 2009 r., zyskując nowe rzesze czytelników i uznanie w oczach krytyki.




"O Starówce, Pradze i ciepokach" Zdzisław Kaliciński


Książka Zdzisława Kalicińskiego jest swego rodzaju przewodnikiem. Prowadzi przez ulice i place warszawskie, jak również na obrzeża stolicy. Autor opisuje życie w stołecznym mieście nadzwyczaj drobiazgowo, dzięki czemu czytelnik może utworzyć sobie w myślach mapkę przedwojennej Warszawy. Nie istniejące już miejsca ożywają, a ludzie, którzy dawno odeszli, powracają we wspomnieniach prawdziwej historii. Urozmaiceniem tekstu i dużym plusem są przedwojenne zdjęcia. Dla czytelnika, który nie miał okazji gościć w stolicy i obraz tego miasta jest mu obcy, publikacja staje się dziennikiem ludzkich przeżyć.
Do moich rąk trafiła książka ciepła, osobista, napisana piękną przedwojenną polszczyzną. Zdzisław Kaliciński był człowiekiem obdarzonym darem gawędziarza, dlatego też zapomniany obecnie język, którym się posłużył, nie jest przeszkodą nawet dla młodego czytelnika. Autorowi nie brakuje również humoru. Przedstawiając swoje życie na kartach książki, odnosi się do czytelników jak do bliskich słuchaczy zwrotem- proszę państwa. Sposób narracji sprawia, że z zaciekawieniem przenosimy się w przybliżany nam świat. Niczym znajomi, zaproszeni do tętniącego życiem domu, zagłębiamy się w lekturę książki niepostrzeżenie.

"O Starówce, Pradze i ciepokach" podzielona jest na trzy części. Pierwsza jest obrazem dzieciństwa autora spędzonego na warszawskiej Starówce w domu babci Sabiny. Wyprawy po zakupy, niedzielne pikniki, kataryniarze oraz występy artystów cyrkowych. Pierwsze spotkanie ze sztuką teatralną, muzyką i tańcem - to tylko niektóre z wydarzeń mających duży wpływ na kształtowanie postrzegania świata.
Druga część ukazuje nie tylko okres dorastania Kalicińskiego w jego drugim domu, lecz przede wszystkim przedstawia dzieje najstarszej w Polsce Papierni w Jezioranie. Tam pracowała jego babcia Teofilia, jak i większość rodziny ze strony matki. Poznajemy ciepoków i dowiadujemy się co oznacza to tajemnicze słowo zamieszczone w tytule. Autor przytacza fakty historyczne, których był świadkiem w wieku 5-8 lat. Są to między innymi pierwsze uroczystości na Grobie Nieznanego Żołnierza w 1925r; strajk kolejarzy w 1926 i zamach majowy.
Ostatnie rozdziały przenoszą nas do domu na Pradze. Autor z nostalgią przywołuje kluby sportowe i sportowców, dla których w tamtych czasach liczyła się przede wszystkim przyjemność z uprawianej dyscypliny.

Spoiwem relacji jest zawsze rodzina. Odgrywa ona bardzo duża rolę. Przedwojenne życie pozostaje w ścisłym związku z rodzinnymi więziami. Wprowadzeni w ich rytm odczuwamy, jak bliscy autora stają się dla nas ważni i śledzimy ich perypetie z zainteresowaniem. Czas spędzony z lekturą jest jak miłe spotkanie z dojrzałym człowiekiem, bardzo precyzyjnie opisującym swoje dzieciństwo, nie zapominającym o przeżyciach i emocjach z nim związanych. Podczas tego spotkania powracają wspomnienia, powracamy do świata retro by poczuć atmosferę tamtych czasów. Nierzadko okazuje się, że tak mało o nich wiemy. Większość młodych ludzi żyje chwilą, a opowiadania rodziców wydają mu się nudne i banalne. Dopiero wtedy, gdy sami przekraczamy próg dojrzałości, naznaczeni życiowym doświadczeniem mamy ochotę poznać historię swej rodziny. Tworzymy własne drzewa genealogiczne. Odczuwamy potrzebę odkrycia wszystkich prawd z życia najbliższych. W ich losach szukamy wskazówek, dzięki którym moglibyśmy lepiej poradzić sobie z przeciwnościami jakie stawia życie dziś. Zastanawiamy się co lubili robić, jak spędzali czas i co było dla nich najważniejsze.
Kilka lat po śmierci autora, jego córka Małgorzata zaczęła zadawać sobie podobne pytania. Jak sama twierdzi, na szczęście dla niej pozostała książka ojca. Zainspirowana jego pomysłem napisała "Fiołki na trzepaku". Sądzę, że ten fakt stanowi dowód, że każdy „podąża za własną legendą” i jego życie może stanowić materiał na ciekawe opowiadanie. Po tej lekturze niejeden z czytelników weźmie do ręki album ze zdjęciami, a w najbliższym czasie odwiedzi bliskich, by przy kubku herbaty czy kawy podzielić się rodzinnymi historiami.
                                                                                Joanna Markowska

Tytuł: O Starówce, Pradze i ciepokach
Autor: Zdzisław Kaliciński
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 2010 (wyd. I 1983 r.)
ISBN/EAN: 978-83-7506-423-0
Liczba stron: 293
Cena: 39,90 zł

"Blomba" Er-ka

"Blombę" dostałam pewnego wieczoru, podczas którego starałam wbić sobie do głowy, że nie warto przejmować się zazdrosnymi i płytkimi osobami. Mimo wszystko, ucieszona długo wyczekiwaną przesyłką, zasiadłam do czytania. Myśli nerwowo krążyły wokół ludzkiej głupoty, której byłam świadkiem. Ku memu zdziwieniu już po przeczytaniu pierwszych kartek książki na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zapomniałam nawet co było powodem złego nastroju.

Główną bohaterką "Blomby" jest młoda i naiwna dziewczyna. Dzięki wstawiennictwu swej ciotki Hanki podejmuje pracę w biurze podróży. Ciotka jest dla bohaterki autorytetem, jej rad stara się przestrzegać z głębokim zaangażowaniem. Od pierwszych stron tej zabawnej książki dostrzegamy, iż mamy do czynienia z dziewczyną bezgranicznie szczerą, prostolinijną. Blomba nie rozumie, dlaczego ludzie mają do niej pretensje, gdy mówi prawdę. Zmuszona do kłamstwa omija dany temat budując na nim następne wątki rozmowy, po to tylko, by nie skłamać.
Czytając "Blombę" natrafiamy na zaskakujące sytuacje z życia spostrzegawczej kobietki, które sama nam przedstawia. Opisane przez nią wydarzenia śmieszą czytelnika. Wynika to z nazbyt dosłownego pojmowania rzeczywistości przez bohaterkę. Jej nieskomplikowany charakter i naiwność sprawiają, że podczas czytania nieraz kręcimy głową ze zdziwienia. Można by pomyśleć, że jest nierozgarnięta i mało inteligentna. Wywołuje irytację nie tylko w swoim szefie, lecz również w współpracownikach. Niejednokrotnie wzbudza politowanie, ale jest bardzo empatyczna i kobieca.

Książkę przeczytałam jednym tchem. Podczas tej lektury zrelaksowałam się i odprężyłam. Dotarło do mnie, że niepotrzebnie się przejmuję. Autorka świetnie potrafi od pozornych błahostek przejść do poważnych sprawy, a rzeczy dużej wagi zmniejszyć do wielkości ziarenka kawy. To istny majstersztyk humoru i ukazanie relatywizmu wartości uznawanych za wielkie. Próba stworzenia tak groteskowego świata mogła udać się jedynie osobie inteligentnej, potrafiącej zdystansować się wobec rzeczywistości, obdarzonej specyficznym poczuciem humoru. Polecam.

                                                                            Joanna Markowska


Tytuł: Blomba
Autor: Er-Ka
Wydawnictwo: Zaszafie.pl
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-927422-0-3
Stron: 92
Wymiary: 125x195

recenzja na Fatamorganie

wtorek, 7 grudnia 2010

"Jednoczęściowy wierzchni strój kobiecy" Aleksandra Słowik

 Choć rzadko zakładam sukienkę, przyozdobiona słowami Jednoczęściowego wierzchniego stroju kobiecego, znów zdałam sobie sprawę z tego ilu wyrzeczeniom przytakujemy. Przez ciągły natłok ograniczeń, świadome niespełnienia w wielu z upragnionych wymiarów, boimy się marzyć. Jak dzielny rycerz broniąc swego honoru niejednokrotnie spadamy z konia. Martwiąc się na zapas dopuszczamy do myśli czarne scenariusze przytłaczające jak drogie suknie. Dzięki sprawowanej kontroli nad własnymi popędami stajemy się odporniejsze na bodźce zewnętrzne. Mimo to pragniemy znaleźć pocieszenie w drobnostkach.
 

Wczytując się w wiersze Aleksandry Słowik jak obca kobieta przeczesałam kartki tomiku odnajdując wiele pytań wprost. Zachęcona słowami ostatniego wiersza zapragnęłam przeczytać tomik od początku raz jeszcze. Doszywając ostatnią łatę odświętnego odzienia poetki, którą czasem bywam, dopatrzyłam się zaskakujących pomysłów na posklejanie pęknięć w formach niedomówień.

Bo poeta posiada znaki na wyłączność,
swoje własne logo.

Aleksandra Słowik bez wątpienia takowe posiada, gdyż

...dziewczyny o perłowych włosach ,
czytelne jak słowa, istnieją na prawdę.

                                                    Joanna Markowska 



Wydawnictwo: Zaułek Wydawniczy Pomyłka
 
Tytuł: Jednoczęściowy wierzchni strój kobiecy
Autor: Aleksandra Słowik
Wydawca: Zaułek Wydawniczy Pomyłka
Rok wydania: Szczecin 2010
Liczba stron: 84
Opracowanie graficzne: Teresa Babińska
ISBN: 978-83-930063-1-1

"Karczowiska" Anna Peplińska

 "Karczowiska" polecam przeczytać obowiązkowo. Każdy, mniej lub bardziej wrażliwy, powinien sięgnąć po tę mini powieść. Przypomina ona o tym, co zbyt często lekceważymy traktując jako nie mój problem.
Czy zastanawiacie się czasem jak będzie wyglądało wasze życie u jego kresu?
Czy wasi najbliżsi będą w stanie zająć się wami i pomóc w godnym przeżyciu wieku dojrzałego?

Ania Peplińska w "Karczowiskach" przedstawia świat z punktu widzenia wrażliwej pielęgniarki, gotowej do bezinteresownych poświęceń. Podobnie jak po lekturze "Zapachu malin" Mariki Krajniewskiej i tu odradza się w czytelniku nadzieja, że znieczulica społeczna nie zamroziła jeszcze wszystkich serc.

Mamy również okazję dowiedzieć się co czują ludzie oddani pod opiekę zakładom opiekuńczym. Poprzez wielogłosowość powieści autorka dała im szansę na spisanie wspomnień jej ręką. Często bezwładni i rozżaleni własną niemocą chcieliby wykrzyczeć siebie. Dać świadectwo temu, że wciąż istnieją, że żyją. Nie zawsze jednak się to udaje i pozostają niezrozumiani i samotni.

"Karczowiska" odsłaniają również ból młodszego pokolenia. Starość nie ominie nikogo, choroby się nie wybiera, ale najtrudniej jest patrzeć na chore i porzucone dzieci. W bezradności możemy jedynie otaczać je troską i miłością. Oprócz tego, wciąż nie potrafiąc pogodzić się z losem, pozostaje prosić o ulgę w ich cierpieniu.

Nad sensem życia i sprawiedliwością losu można by długo debatować. Z własnego doświadczenia dodam jeszcze, że to co dajemy innym wraca do nas z podwójną siłą. Nie zapominajmy o tym podczas pogoni za własnym szczęściem.

 
                                                                          Joanna Markowska

Tytuł: Karczowiska
Autor: Anna Peplińska

Wydawnictwo Papierowy Motyl
ISBN: 978-83-62222-11-7
Stron: 94

"Era Kobiet" Marika Krajniewska, Marzena Lickiewicz

 "Era Kobiet" to książka kierowana zdecydowanie do płci pięknej. Autorki - Marika Krajniewska i Marzena Lickiewicz, przedstawiają obraz matek samotnie wychowujących dzieci. Głównymi bohaterkami są koleżanki z czasów podstawówki - Roxana i Karolina. Przeplatająca się narracja przedstawia punkty widzenia świata przez każdą z dwóch bohaterek. Opowieść pełna jest humoru i ciepłych uczuć. Gdy na pierwszych stronach książki napotykamy wzmiankę o Big Brotherze i portalu Nasza Klasa - nie mamy wątpliwości, że jest to książka będąca znakiem polskiej współczesności.
 

Era Kobiet to pierwsze na świecie reality show zorganizowane przez jedną ze stacji telewizyjnych. Program trwa jeden letni miesiąc. Jest to swego rodzaju eksperyment psychologiczny mający na celu obnażenie kobiecych charakterów. Telewidzowie mogą zagłosować na wybraną uczestniczkę i zadecydować, która z pań najbardziej zasłużyła na nagrodę główną jaką jest dom marzeń. Decyzją organizatorów programu do "wielkiego domu", monitorowanego kamerami, trafiają cztery kobiety wraz ze swoimi pociechami. Oprócz Karoliny i Roxany poznajemy Bożenę i Kaśkę. Kobiety potrafią być intrygujące, nieprzewidywalne, czasem nawet śmieszne. Każda postać przedstawiona w powieści jest bardzo charakterystyczna.

Czytelnik staje się w pewnym sensie świadkiem wydarzeń, towarzyszy uczestniczkom programu w codziennych czynnościach, poznaje ich osobowości. Nie każda z bohaterek jest w stanie całkowicie `rozebrać się` ze swych uczuć pod obstrzałem kamer. Jednak w „Pokoju Refleksji” odkrywają rozmaite poziomy wrażliwości. Całomiesięczny pobyt w towarzystwie innych kobiet `po przejściach` wiele zmienia w życiu każdej z nich. Nawiązują się przyjaźnie. Jesteśmy świadkami więzi rodzącej się pomiędzy dwoma zupełnie różnymi kobiecymi charakterami. Wbrew pozorom - uzupełniającymi się na tyle, by później móc darzyć się ogromnym szacunkiem i uczyć od siebie nawzajem.

W książce brakuje bohaterów płci męskiej. Jeśli już, to są to postacie drugoplanowe, np. kamerzysta czy kurier, jak również wspominani przelotnie byli partnerzy uczestniczek reality show. Pomimo tego, to właśnie mężczyźni są ukrytym podmiotem działań bohaterek. W miarę upływu czasu, samotne matki coraz mocniej uświadamiają sobie, jak bardzo pragną miłości i potrzebują partnerów, z którymi mogłyby dzielić życie i wychowywać córki. Bo życie nawet najdzielniejszej samotnej kobiety wychowującej dzieci, wcale nie jest tylko powodem do dumy i pasmem zwycięstw w walce o byt.

"Era Kobiet" to książka nie tylko o programie reality. To także powieść o kobietach, które przez przeciwności losu zostały zmuszone, by walczyć o siebie i o szczęście swoich dzieci.

Zakończenie jest zaskakujące. Ostatnie strony przeczytałam szklącymi się od łez oczami. Nie sposób pozostać obojętnym wobec tej opowieści. To my, kobiety nadajemy głębszego sensu życiu. Mężczyźni często zarzucają nam doszukiwanie się drugiego dna. Ale czyż nie jest to powód, dla którego warto nas kochać jeszcze bardziej? Nie widzimy świata tylko w kolorze białym lub czarnym. Nadajemy zdarzeniom głębszego znaczenia, dostrzegamy ich różnobarwne sensy, przyprawiamy smakiem, cieszymy się drobnostkami. Są sytuacje, w których nikt inny nie zrozumie tak dobrze kobiety, jak tylko druga kobieta. Jednak bardzo potrzebujemy męskiego ramienia, na którym możemy się wesprzeć. Życiowego partnera, o którego możemy się troszczyć, przed którym możemy emanować swoją kobiecością, dla którego chcemy stawać się lepsze i piękniejsze. To czego pragniemy najbardziej - to miłość. Zasługuje na nią każda z nas, bez względu na to jak bardzo potrafi być `niepojęta`.

                                                    Joanna Markowska


Tytuł: Era Kobiet
Autor: Marika Krajniewska, Marzena Lickiewicz
Wydawnictwo: Papierowy Motyl
Oprawa: miękka
Liczba stron: 212
ISBN: 9788362222056
Wydanie: 1
Data wydania: 2010


nota o autorkach: 
Marzena Lickiewicz - urodzona w Warszawie, z wykształcenia ekonomistka, z zamiłowania dekoratorka wnętrz. W wolnych chwilach namiętnie pisze i czyta. Wierzy w siłę pozytywnego myślenia i jest niepoprawną optymistką. Mama dwóch pięknych dziewczynek Oli i Emi.
Marika Krajniewska - urodzona w Petersburgu, tłumaczka, dziennikarka, pisarka. Autorka powieści "Papierowy motyl", "Zapach malin". Pisanie to jej pasja, której poświęca każdą wolną chwilę. Laureatka konkursów literackich. Mama uroczej Mai.

recenzja na Fatamorganie  

"Pozbierać perły" Jan Gawarecki

 W maju, ku uciesze wielu z nas, Jan Gawarecki wydał tomik wierszy pt."Pozbierać perły".
Tomik jest jeszcze świeży i ciepły. Serdecznie gratuluję autorowi sercem przepełnionym wartościowymi perłami. Wczoraj wieczorem pozbierałam je wszystkie chłonąc cały tomik. Słowa w nim zawarte... w tych słowach można utonąć. Wzruszona, z wyrazami wdzięczności kłaniam się nisko, Janku.



notka o autorze:
Jan Gawarecki- Z wykształcenia ekonomista, z marzeń pisarz. Urodził się 19 kwietnia 1940 roku w maleńkiej wsi pod Mławą. Mazowsze to jego "ziemia pierwsza" gdzie spędził swoje dzieciństwo. Od roku 1965 mieszka w Szczecinie.
Pierwsze próby poetyckie podjął będąc jeszcze uczniem szkoły podstawowej. W wieku 15 lat pokazał na łamach NOWEJ KULTURY swój pierwszy wiersz. W latach następnych kilkakrotnie przerywał pisanie, by z czasem powracać na nowo. Choroba "bywania poetą" okazała się nieuleczalną. Swoje utwory publikował w wielu czasopismach. W latach osiemdziesiątych współtworzył w Szczecinie Salon Literacki GREMIUM.


Tytuł: Pozbierać perły
Autor: Jan Gawarecki
Ilość stron: 72
Oprawa miękka
ISBN: 978-83-927422-8-9
Wydawnictwo: Zaszafie.pl
Wydanie pierwsze: maj 2010

Jeden z moich ulubionych wierszy z pierwszego czytania:

* * *

powiedz mi dwa słowa
albo cztery
razem napiszemy dwa wiersze
a może nie
damy sobie po dwa uśmiechy
i gest pamiętny

czekaj zielonym spokojem łąki
gdy niebo się zarumieni wschodem
trawy ucałują stopy
a jeszcze senne ptaki
wyśpiewają ciszę wtuloną wśród cieni

przechodząc na drugą stronę
zerwanego westchnienia
oczekiwaniem na spóźniony dreszcz
pod dotykiem dłoni
poślę ci pierwszym promykiem
uśmiech na zielonym listku
i łzę która spada u drzwi zapatrzenia


poniedziałek, 6 grudnia 2010

"Zapach malin" Marika Krajniewska


"Zapach malin" Mariki Krajniewskiej pachnie głębokimi emocjami już od pierwszych stron powieści.
Główną bohaterką jest Irena Konwicka, współczesna kobieta biznesu. Po wypadku straciła wszystko. Kariera, kiedyś dla niej najważniejsza, stała się jedynie tłem do wydarzeń. Leżąc w szpitalnym łóżku, na oddziale schorzeń urazów kręgosłupa, rozpoczyna wędrówkę w głąb siebie. Jej uwagę przykuwają odgłosy, które wcześniej nie miały najmniejszego znaczenia. Zapachy stają się bardziej ostre, przenosząc ją do krainy wspomnień.

Zagłębiając się w lekturę dostrzegamy, iż jest to powieść nie tylko o samotnej kobiecie, której przyszło stawić czoła kalectwu, lecz również o ludziach gotowych do bezinteresownych poświęceń. Dzięki autorce i przedstawionemu przez nią obrazowi szpitala, odradza się w nas nadzieja. Powraca wiara, że stojąc na krawędzi życia możemy spotkać się z pomocą obcych ludzi. Nierzadko to właśnie oni potrafią przywrócić nam ochotę do walki o przyszłość, która po wypadku wydaje się już nie istnieć.
Do takich osób należy Zuzanna, pielęgniarka z sercem na dłoni. Osoba ciepła i życzliwa, której praca dla ludzi nie zamyka się jedynie w szpitalnych ścianach. Wraz z mężem postanawia adoptować osierocone rodzeństwo. Pragnie stworzyć dzieciom dom, jakiego nigdy nie miały. Cierpliwa i dobroduszna, rozumie pacjentów jak mało kto.

Sebastian, młody praktykant, jest jedyną osobą odwiedzającą Irenę. Pozwala mu ona czytać dziennik swojej prababki, za każdym razem tylko jeden wpis. Sanitariusz przychodzi codziennie, dając jej możliwość panowania nad czasem i czekania na cokolwiek, podczas ogarniającej ją samotności. Irena, zgadzając się na tę znajomość chciała po prostu, by ktoś miał powód, by do niej przyjść. Treść pamiętnika pozwala odkryć tajemnicę, którą skrywała jej rodzina. Historia opisana w zeszycie ma swój początek w okresie blokady Leningradu w 1941 roku. Pamiętnik prababki wydaje się być łącznikiem pomiędzy dzielnymi kobietami żyjącymi w różnych czasach, lecz borykającymi się z przeciwnościami losu. Szokująca relacja czasów wojny uświadamia nam do czego zdolni są ludzie pragnący za wszelką cenę przeżyć. Oczami wyobraźni widzimy matki oddające ostatnie kęsy swoim dzieciom, głodnych i wycieńczonych ludzi wyrywających sobie na wzajem jeszcze ciepłe kawałki mięsa... przejmujące obrazy królującej śmierci.

Cała książka jest zapisana w formie pamiętnikarskiej. Narratorkami są kobiety, a książka jest spisem ich myśli i wspomnień. Mimo przeplatania wątków czytelnik nie czuje się zagubiony. Wręcz przeciwnie, wszystkie historie komponują się w całość. Czas teraźniejszy uzupełniony obrazami dawnych lat służy ukazaniu czytelnikowi, jak ogromny wpływ na teraźniejszość ma przeszłość. Odnoszę wrażenie, iż Marika Krajniewska zawarła w swojej powieści ważne przesłanie- żadne pieniądze, kariera zawodowa, żadne skarby świata nie dadzą człowiekowi pełni szczęścia, jeśli w jego życiu nie ma miłości. By ją dostrzec i przyjąć, musimy otworzyć się na ludzi, musimy pokochać siebie, aby umieć obdarzyć miłością drugiego człowieka.

Autorka bardzo obrazowo przedstawia stany psychiczne bohaterek. Dzięki temu czytelnik jest w stanie lepiej je zrozumieć. "Zapach malin" wydobywa z odbiorcy ukryte pokłady uczuć. Zastanawiając się nad sensem życia, odkrywamy wiedzę o sobie. Empatia i wrażliwość na ludzkie cierpienie sprawia, że zaglądamy głębiej. Ta wzruszająca opowieść otwiera nam umysł i serce, byśmy poczuli więcej, byśmy dojrzeli to, czego na co dzień nie dostrzegamy. Obok takiej lektury nie można przejść obojętnie. Pochłoniecie treść książki jednym tchem i nie będziecie już tacy, jak wcześniej. Sądzę, że na pewno poczujecie zapach malin.

Joanna Markowska

Tytuł: Zapach malin
Autor: Marika Krajniewska
ISBN: 978-83-62222-00-1
Ilość stron: 200
Oprawa miękka
Wydawnictwo: Papierowy Motyl
Wydanie I : styczeń 2010 

recenzja na Fatamorganie